Obudziłem się dzisiaj zlany potem, nie wiem, może to niedawno zakończony urlop i czas na przemyślenia sprawił, że całe spektrum wydarzeń z ostatnich lat, napadło mnie w jednym jakże realistycznym śnie, śnie o przeszłości, ale i o przyszłości naszego miasta.
Śni mi się wiosna roku Pańskiego A.D. 2018. Jest to rok wyborczy, urzędujący burmistrz zaprasza mnie na pyszną herbatkę, rozmawiamy o polityce, tej miejscowej i tej ogólnopolskiej. Tomasz pyta o przesłanki mojej decyzji w sprawie startu w nadchodzących wyborach. Rozmawiamy przyjacielsko i szczerze, tłumaczę swoje racje, mam żal, że przez 8 lat nie zrobił wystarczająco dużo dla zbudowania obwodnicy Słubic. Tomasz Ciszewicz narzeka na PiS i na PO, czuje się oszukiwany, nikt nie dotrzymuje obietnicy budowy obwodnicy. Burmistrz wyciąga segregatory, pokazuje plany inwestycji, przekonuje, że ma pomysł, aby za kilkanaście milionów złotych z funduszy własnych gminy, zrealizować budowę obwodnicy na przedłużeniu ul. Folwarcznej w stronę Drzecina. Przekonuje, że nie oglądając się na GDDKiA i na rządzących naszym krajem, jesteśmy w stanie sami zrealizować tą inwestycję, że jest już dogadany z właścicielem gruntów, którym jest Kościół Rzymskokatolicki.
Budzę się ponownie zlany potem, bo nie wiem czy Tomasz mnie wkręca, nie wiem czy to sen czy jawa. Szklanka zimnej wody pozwala zasnąć mimo melodii brzęczącego komara nad uchem. Niestety sen ma ciąg dalszy… Uciął się jednak cały rok. Jest południe 29 czerwca 2019. Ten sam pokój burmistrza, tym razem kawa a nie herbatka w towarzystwie Mariusza Olejniczaka. Znowu koleżeńska rozmowa o polityce. Tym razem tylko tej miejscowej, nowego burmistrza jeszcze nikt nie oszukał, przyjdzie na to czas w niedalekiej przyszłości. Rozmawiamy głównie o zagospodarowaniu przestrzennym, pytam burmistrza o obwodnicę, bo sam nie wiem czy to sen w śnie, czy jawa. Potwierdza plany i obietnice swojego poprzednika, osoby która go namaściła na to stanowisko. Tłumaczenie jest jak zwykle to samo. Tomek już obiecał… tym razem biskupowi. Mówi o obwodnicy ze środków gminnych przez grunty Kościoła Rzymskokatolickiego i jednocześnie planach uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, przeznaczającego te olbrzymie tereny pod budownictwo mieszkaniowe. Koniec. Budzę się 5:30, robię kawę i zaczynam analizować.
Jeśli ten sen miałby okazać się prawdą to z jednej strony miasto zyska obwodnicę, za którą oczywiście zapłaci, którą może i TiRy nie pojadą, bo ul. Folwarczna nie jest do tego przystosowana, ale dodatkowo Słubice zyskają sporo terenów inwestycyjnych, a jak sami wiecie w mieście już wszystko zabudowane. Olbrzymi teren, kolorowe bloki, domki jednorodzinne, może jakiś skwer, szkoła i przedszkole. Szkopuł w tym, że potencjalna budowa mini obwodnicy na zawsze przekreśli budowę obwodnicy z prawdziwego zdarzenia. TiRy nigdy nie znikną ze Słubic…
Czy to jednak jedyny minus? Otóż nie! Gdyby te wyśnione plany miały się zrealizować, to wydanie kilkunastu milionów złotych z naszych gminnych kieszeni sprawi, że z drogi (obwodnicy) gminnej można wykonać dziesiątki zjazdów na działki kościelno-deweloperskie, powodując oczywiście mimochodem znaczny wzrost ich wartości. Z drogi krajowej byłoby to niemożliwe, ona przecięłaby na pół nieruchomości kościelne, praktycznie uniemożliwiając zjazd. Miałaby jednak jedną podstawową zaletę. TiRy przestałyby rozjeżdżać nasze miasto.
I żeby nie było… Nie jestem przeciwnikiem przeznaczeniu kilkuset hektarów gruntów kościelnych pod zabudowę mieszkaniową. Należy sobie jasno powiedzieć, że miasto musi znaleźć kierunek rozwoju poza centrum. Mamy coraz większą liczbę mieszkańców, niedługo u naszego zachodniego sąsiada powstanie olbrzymia fabryka Tesli, która zatrudni prawdopodobnie kilka tysięcy naszych rodaków. Osoby te, jestem przekonany, zechcą zamieszkać u nas i pracować kilkadziesiąt kilometrów od granicy. Jednak wydawanie milionów z naszych podatków na drogi dla kościoła-dewelopera to delikatnie mówiąc lekka przesada, to znaczy senny koszmar.
Gdyby jednak mój sen okazał się proroczy to apeluję, aby nie planować mini obwodnicy, uchwalić dla kościoła plan miejscowy, ale niech się sam inwestor martwi o wykonanie dróg na swoim prywatnym terenie.
I na koniec zadam kilka pytań. Co z obietnicami eurodeputowanej Rafalskiej? Co z obietnicami wojewody Dajczaka? Wszyscy pamiętamy piękne fotki ówczesnych kandydatów na europosłów z ramienia PiS w towarzystwie naszego burmistrza i przewodniczącego rady miejskiej. Co z tymi obietnicami? Czyżby nasza władza, podobnie jak poprzednia dała się kolejny raz wyprowadzić w pole? Gdzie ta obiecana obwodnica? Gdzie są obiecane pieniądze na studium? Obiecanki cacanki a Słubicom radość?
Mariusz Dubacki