Temat nieruchomości gruntowych na terenie słubickiej gminy to temat rzeka. Niestety bardziej przypominająca górski potok, niż leniwe ujście do morza. Wszyscy chcą budować, ale nie wszyscy mogą. Dlaczego?
Przychodzi inwestor do urzędu i chce zamienić dwie małe działki na jedną dużą. Na dużej obowiązują zapisy studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego przewidujące zabudowę mieszkaniową wielorodzinną. Zamiana dochodzi do skutku, zgodnie z prawem, za niewielką dopłatą inwestora do dużej działki. Po wszystkim inwestor szuka sposobów i możliwości, aby uzyskać pożądaną decyzję o warunkach zabudowy i na działce postawić stację benzynową. Są duże szanse, że plan się powiedzie.
Przychodzi inwestor do urzędu i chce zmienić plan zagospodarowania przestrzennego. Kupił działkę za 3 mln przeznaczoną na tereny sportowe i rekreacyjne, ale teraz chciałby mieć działkę o wartości może 15 mln i zbudować sobie na niej sklepy wielkopowierzchniowe. Radni wstępnie przegłosowują możliwość zmiany planu. Są duże szanse, że plan się powiedzie.
Przychodzi inwestor do urzędu i chce na swojej działce wybudować szeregowe domki. Uf, planu zagospodarowania przestrzennego nie trzeba będzie zmieniać, bo przewiduje w tym miejscu zabudowę mieszkaniową. Są duże szanse, że plan się powiedzie? Ano niekoniecznie.
Mariusz Dubacki, właściciel ostatniej z wymienionych działek, ale także właściciel biura nieruchomości, deweloper oraz kontrkandydat obecnego burmistrza Mariusza Olejniczaka w ostatnich wyborach przekonał się, że nie wszyscy są równi wobec prawa.
Działkę o pow. 0,5 ha na osiedlu Zielone Wzgórza w Słubicach kupił z zamiarem wybudowania 12 domów w zabudowie szeregowej, zgodnie z obowiązującym od 1998 roku miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. W 2003 r. w prawie budowlanym wprowadzono definicję zabudowy jednorodzinnej, która mówi, że zabudowa jednorodzinna to zabudowa jednorodzinna wolnostojąca oraz bliźniacza i szeregowa. To ostatnie słowo jest kluczowe. Przepisy wydają się być jasne, jednak nie dla wszystkich.
– Nie przypuszczałem, że na sfinalizowanie formalności będę musiał czekać niemal 2,5 roku – mówi M. Dubacki – Przed rozpoczęciem inwestycji, przed zakupem działki i projektu budowlanego poprosiłem o potwierdzenie, że projekt jest zgodny z zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Pozwolenie dostałem wiosną 2018 roku.
Kiedy zaczęły się problemy?
– Po złożeniu wniosku o pozwolenie na budowę zaprosiłem na kawę sąsiadów, polsko – niemieckie małżeństwo, nazwijmy ich państwem C., których działka leży blisko mojej inwestycji. Chciałem im przedstawić projekt, opisać moje plany. Niestety od tamtej pory jedyne co mnie spotyka od tych państwa to agresja i szykany. Podczas spotkania ci ludzie wypowiedzieli mi wojnę „w imię Boga i Zbigniewa Ziobro”. W mailach do Urzędu Miejskiego oraz w ulotkach rozrzucanych w mieście dopuścili się szeregu oszczerstw pod moim adresem, nazywając moją inwestycję m.in. gettem wśród zabudowy rezydencjonalnej. Oskarżali mnie, że korumpuję urzędników miejskich. Po tych oszczerstwach złożyłem prywatny akt oskarżenia. Dziwi mnie, że ówczesny burmistrz T. Ciszewicz nie stanął w obronie swoich urzędników i nie złożył podobnego aktu oskarżenia. Uważam, że wygodne było obrzucanie mnie błotem jako przeciwnika politycznego. Jeśli rykoszetem oberwało się urzędnikom – to nie ma znaczenia. Jak jest wojna, to muszą być ofiary. Sprawę o oszczerstwa przeciwko sąsiadom wygrałem, a wyrok się uprawomocnił.
Jak opowiada M. Dubacki, sąsiedzi bezprawnie zajęli dwie jego działki budowlane oraz znaczną część terenów rekreacyjnych osiedla należących do gminy, robiąc z nich prywatne pastwisko dla swoich koni.
– Według mnie bezczynność władz miasta pozwalała im sądzić, że działają w granicach prawa – dodaje.
Kiedy w lipcu 2018 postanowił sam usunąć ogrodzenia postawione przed sąsiadów z jego prywatnej działki, przyjechał sąsiad. Grożąc bronią straszył M. Dubackiego interwencją swoich „niemieckich przyjaciół”. Na miejsce przyjechała policja, a sąsiad został zatrzymany na 48 godzin. Za te czyny został ponownie uznany winnym przed sąd rejonowy w Słubicach. Ten wyrok nie jest na razie prawomocny.
Dopiero po tych zajściach władze miasta podjęły jakiekolwiek kroki, aby odzyskać zajmowane przez sąsiadów tereny rekreacyjne osiedla. Jednak do dziś część prywatnych i miejskich terenów zajmowana jest bezprawnie przez sąsiadów.
Jak opowiada M. Dubacki, po prawomocnym wyroku jest nadal pomawiany, że wypuszcza konie sąsiadów na osiedle. Według dewelopera, w świetle prawomocnego wyroku za oszczerstwa, kolejne pomówienia graniczą z absurdem.
Sprawa zwierząt sąsiadów to nie tylko konie, ale też psy atakujące ludzi. Przynajmniej jedna osoba została pogryziona, wielokrotnie wzywano policję i straż miejską. Działania służb, według M. Dubackiego, nie są wystarczające.

– Postanowiłem w kwietniu 2019 przesłać prywatną wiadomość MMS do burmistrza M. Olejniczaka ze zdjęciem pogryzionego przez psy właściciela jednej z działek na osiedlu z prośbą o to, by działania służb były bardziej intensywne. Odpowiedzi nie dostałem i przez cały 2019 rok psy stanowiły w dalszym ciągu zagrożenie dla ludzi. Chciałbym podkreślić, że właśnie państwo C. stoją za kampanią oszczerstw wobec mnie. Oni również zainicjowali proces zmiany planu miejscowego na osiedlu Zielone Wzgórza, utrudniając moją inwestycję, w ich mniemaniu getta. Dziwnych sojuszników znalazł sobie burmistrz Olejniczak i przewodniczący Cholewczyński w walce z osobą, która krytykuje ich działania w gminie. Po jednej stronie mają przedsiębiorcę, który jak potwierdził WSA, ma prawo realizować swoje inwestycje, po drugiej stronie – przestępców. Wybór pana Olejniczaka i Cholewczyńskiego padł na tych drugich – komentuje M. Dubacki.
– Nie odmawiam nikomu prawa do sprzeciwu wobec mojej inwestycji, o ile jest on w granicach prawa. Nie nazwałbym tej sytuacji konfliktem sąsiedzkim, bo moje działania są zgodne z przepisami. A ci sąsiedzi próbują mi rzucać kłody pod nogi działając jednak poza granicami prawa, co ma swoje odzwierciedlenie w wyrokach sądu.
Co na to mieszkańcy osiedla? Kilkoro z nich nie jest przychylnych inwestycji. Jak dowiedzieliśmy się od jednej z osób, pomysł nie podoba się z obawy m.in. o spadek wartości ich nieruchomości. Jednak mieszkańcy działań państwa C. nie popierają i uważają ich za osoby dość uciążliwe w sąsiedztwie.
Przypomnijmy, że podobna inwestycja została już zrealizowana w pobliskich Kunowicach. Zabudowa szeregowa pojawiła się obok domów jednorodzinnych, zgodnie z prawem, i nikt nie protestował.