REGION Mamy posła z Ośna Lubuskiego

REGION Mamy posła z Ośna Lubuskiego

Tomasz Aniśko, rodowity ośnianin, absolwent University of Georgia oraz Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, wykładowca akademicki, doktor nauk ogrodniczych, architekt krajobrazu. Poseł elekt. Szczęśliwie, zanim wpadnie w wir pracy parlamentarnej, udaje się nam umówić na rozmowę w Ośnie

– Czy dla pana wynik wyborów to zaskoczenie?

– Większym zaskoczeniem niż sam wynik, była dla mnie jedynka na liście Koalicji Obywatelskiej. Nie mieliśmy wcześniejszych doświadczeń, wykonaliśmy ogromną zespołową pracę. Moja rola była najłatwiejsza, bo miałem ułożony plan działania. Wstawałem rano i wiedziałem, co będę robił cały dzień. Pracował nad tym sztab ludzi.

Jedynka dawała nam realne szanse, ale wymagała od nas dużej pracy. Poczuliśmy mobilizację. W wieczór wyborczy czekaliśmy na wyrok losu. Nasza praca dała rezultaty, a wyborcy są gotowi na kandydatów Partii Zieloni.

– Gotowi na kandydatów bardzo mało znanych, dodajmy. Choć startował pan w wyborach samorządowych w 2018 i europejskich w maju tego roku, nie jest pan osobą powszechnie znaną nawet w najbliższej okolicy.

– Pewnie tak jak wszyscy inny kandydaci z naszej partii. Nie mamy żadnych znanych osób na listach ani celebrytów. Inne partie mają kandydatów już znanych wyborcom. Mamy tylko swój program i dopiero musimy się dać poznać, zarówno jeśli chodzi o nasze postulaty jak i kandydatów.

– Tę białą kartę udało się zapisać w pozytywny sposób, bo dostał pan 23870 głosów, czyli statystycznie połowa mieszkańców powiatu słubickiego głosowała na pana.

– Odbieramy to jako wyraz zaufania i że wyborcom już nie przeszkadza, że ktoś reprezentuje Partię Zieloni. Jest to ciekawe, że nasz okręg, obok Warszawy i Wrocławia, znalazł się wśród tych, które są bardzo otwarte. Nie jesteśmy zaściankiem Polski jako lubuskie, tylko jesteśmy w awangardzie.

-A propos programu, mówił pan, że próbowaliście przekonać nim do siebie wyborców, jest pan za tym, aby podnosić ceny prądu, by chronić środowisko?

– Nie jest to moja dosłowna wypowiedź. Nasz program opiera się na założeniu, że już osiągnęliśmy technologicznie poziom, kiedy odnawialne źródła energii mogą dostarczyć nam prąd po cenach nie wyższych niż w tej chwili, a jeśli jesteśmy w stanie zmienić się z konsumentów w prosumentów, będziemy mogli uzyskiwać energię około 5 razy taniej. Minął czas, kiedy oparta na węglu energia mogła powstawać tylko w kilku miejscach w kraju. Odnawialne źródła energii mogą być bardzo rozproszone. Mogą powstawać małe instalacje, w spółdzielniach, samorządach, u indywidualnych mieszkańców i prąd nie musi być przesyłany na drugi koniec kraju, tylko jest konsumowany w miejscu wytwarzania. Dzięki temu koszt będzie wielokrotnie niższy.

– Korzysta pan już z odnawialnych źródeł energii?

– Jeszcze nie, ale wielu sąsiadów korzysta i są bardzo zadowoleni. Widzę jak to działa. Naszą intencją jest, aby program stał się dostępny dla wszystkich. Nie tylko dla tych, którzy dysponują wkładem finansowym czy są bardziej skuteczni w zabieganiu o środki, ale by umożliwić to wszystkim, nawet tym, którzy nie mają własnego dachu. Chcemy tym zainteresować samorządy, które też borykają się z cenami prądu w szkołach, przedszkolach czy szpitalach. Jest to tańszy sposób na pozyskanie prądu, a korzyści dla środowiska będą niepodważalne

– Szukając informacji korzystałam ze strony www.mamprawowiedziec.pl i dowiedziałam się, że jest pan za podnoszeniem lub wprowadzaniem nowych podatków, aby państwo mogło zwiększyć budżet i skuteczniej realizować politykę zdrowotną, społeczną czy rozwoju. Może Pan się do tego odnieść?

– To jest stanowisko Partii Zieloni od wielu lat, żeby zmienić model opodatkowania w naszym państwie i odciążyć opodatkowanie pracy, np. podatek VAT oraz przesunąć te obciążenia podatkowe na zasoby z których się korzysta i na usługi środowiska, jeśli chodzi o energię, o węgiel, o wodę, o inne kopaliny. Podatek byłby pobierany w momencie wydobywania czy korzystania z tych zasobów. Dochody państwa z tego tytułu mogłyby później podlegać redystrybucji zgodnie z celami społecznymi. Oznaczałoby to odciążenie dla słabiej zarabiających grup społecznych i obciążenie większą częścią opodatkowania bogatszych grup społecznych.

– Znalazłam także informację, że jest pan za podniesieniem składki ZUS dla najlepiej zarabiających, tak, aby płacili ją oni od całego dochodu?

– Tak. Drugim celem zmiany tego systemu, jeśli chodzi o podatek tzw. węglowy, jest to, żeby zmusić przedsiębiorstwa i korporacje do bardziej racjonalnego korzystania z zasobów naturalnych, bo w tej chwili wiele kosztów środowiskowych, które ponosimy my wszyscy, jest ukrytych w cenie różnych produktów i nie jest odzwierciedlonych, jeśli patrzymy choćby na wyroby z plastiku, które stwarzają taki problem. Są one tak wszechobecne i nadużywane dlatego, że są takie tanie. Wydaje się nam, że możemy sobie pozwolić na jednorazowe ich używanie i wyrzucanie. Tylko że w całym procesie nie jest uwzględniony koszt zutylizowania tych odpadów i kosztem tym nie obciąża się producentów, tylko obywateli albo samorządy. Gdyby koszt utylizacji tej symbolicznej butelki był uwzględniony na etapie produkcji, to jej cena odzwierciedlałaby koszt całego cyklu – od produkcji poprzez użytkowanie, przez utylizację czy recykling.

– Czy w tym momencie nie zapłaci za to i tak końcowy odbiorca?

– Zapłaci, ale założenie jest takie, że będzie mniej zużywał. Skoro koszt wzrośnie, korporacje nie będą też tak chętnie korzystały z wyrobów plastikowych, bo ich cena będzie wyższa. Jeżeli cena np. kubka plastikowego będzie wyższa, to będziemy tych kubków zużywali mniej. I to jest drugi cel – myślimy o sposobach recyklingu, ale żeby uniknąć problemu, musimy zmienić model konsumpcji. Dotyczy to wszystkiego, czy to jest papier, plastik czy inne materiały. Chodzi o to, żebyśmy opierali konsumpcję na wyrobach które służą nam przez lata, co wielu z nas jeszcze pamięta. Obecny model ekonomii popychał nas do tego aby przyspieszać konsumpcję, żeby kupować wciąż nowe przedmioty, co daje oczywiście zyski przedsiębiorstwom, ale jednocześnie stanowi olbrzymie obciążenie dla środowiska.

– Jest pan za tym, abyśmy przyjmowali pracowników z zagranicy, bo sytuacja demograficzna nie pozwoli nam na pokrycie kosztów emerytur?

– Zgadza się. Wiemy, że Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem, powtarzamy scenariusz, który już miał miejsce w innych częściach świata czy u najbliższych sąsiadów i nie ma racjonalnych powodów, by się temu przeciwstawiać. Tak samo, jak polscy pracownicy szukają zatrudnienia w całej UE i innych krajach świata, z czego wynika niedobór siły roboczej w Polsce, naturalną konsekwencją tego jest, że polskie przedsiębiorstwa korzystają z siły roboczej ,która napływa do nas z innych krajów.

– Ma pan na myśli tylko kraje byłego Związku Radzieckiego, czy myśli pan także o imigrantach z krajów muzułmańskich?

– Nie ma to dla mnie różnicy, czy to jest była republika radziecka, czy kraj w Afryce, czy w Ameryce południowej czy w Azji. To nie ma znaczenia. Ma znaczenie, czy te osoby reprezentują kwalifikacje, na które jest zapotrzebowanie na naszym rynku pracy.

– Jeszcze jedno pytanie o wprowadzenie małżeństw jednopłciowych i związków partnerskich. Partia Zieloni popiera te rozwiązania, a jaki jest pana stosunek do adopcji dzieci przez takie pary?

– Mój stosunek jest taki sam jak partii i naszego programu. Jesteśmy orędownikami równości małżeńskiej pod każdym względem, niezależnie od orientacji seksualnej danej osoby. To obejmuje również adopcję dzieci przez pary jednopłciowe.

– Co chciałby pan jeszcze powiedzieć naszym czytelnikom?

– Dziękuję za wszystkie głosy. To bardzo nobilitujące, ale też zobowiązujące do tego, by nie zawieść wyborców. Każda z osób, która postawiła krzyżyk przy moim nazwisku, ma jakieś oczekiwania. Wybrano mnie właśnie z uwagi na program jaki reprezentujemy. Mam nadzieję, że poparcie dla nas będzie rosło, że jest to kontynuacja zielonej fali, która toczy się przez Europę. Być może udało się otworzyć bramę, przez którą zielona fala wleje się do Polski. Do tej pory funkcjonowaliśmy poza parlamentem, teraz po raz pierwszy możemy brać udział w pracach sejmowych.

– Co pan lubi robić w wolnym czasie, jeśli pan go ma?

– Od wielu wielu lat projektowanie czy zajmowanie się ogrodem jest moją pasją, pracą, ale też sposobem na spędzanie czasu wolnego i tego mi bardzo brakowało przez ostatnie dwa miesiące. Nie było chwili, by znaleźć się we własnym ogrodzie. Mam nadzieję, że takie momenty oddechu się znajdą.

– Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w nowej roli.